Dla mnie mini podróże to nieustanna żonglerka obrazami, emocjami i ludzkimi historiami. Jak cyrkowiec podrzucający w powietrzu kolorowe piłeczki, tak i my w tych krótkich wyprawach podrzucamy różne odcienie świata: migotliwe refleksy słońca na wodzie, szelest jesiennych liści pod butami, gorący smak kawy z przydrożnego baru, który smakuje inaczej, bo podany został przez obce, a jednak jakoś bliskie ręce. Każdy taki obraz to jak piłeczka, którą na moment łapiemy w dłoń, by zaraz znów puścić ją w ruch, tworząc niepowtarzalny spektakl ulotnych wrażeń i spotkań.